„Wszyscy
pamiętamy z dzieciństwa opowieści do poduszki, o buciku pasującym do nogi
Kopciuszka, żabie, która zamienia się w księcia, Śpiącej Królewnie przebudzonej
pocałunkiem. „Dawno, dawno temu… Żyli długo i szczęśliwie…” Baśniowe opowieści,
uplecione z marzeń.
Problem
w tym, że bajki nie zdarzają się w rzeczywistości. To inne historie, te, które
zaczynają się w mroczną, burzliwą noc, a kończą – więznąc w gardle. To raczej koszmary
zawsze stają się realne…” – Meredith,
Chirurdzy
~*~
Jedna chwila potrafi odmienić
wszystko.
Jeden moment może zmienić całe życie.
Jeden człowiek ma ogromną moc.
Lipiec, 2013
Termometr
w aucie wskazywał na 36 stopnie Celsjusza na zewnątrz, z radia wydobywał się
anielski głos Beyonce, podczas gdy czarne audi próbowało znaleźć miejsce
parkingowe na jednym z piątkowskich osiedli. Od października Lilka i Zosia
miały rozpocząć kolejny etap studenckiego życia, a mianowicie studia
magisterskie na pobliskim uniwersytecie. W związku z tym potrzebne im było
mieszkanie, które właśnie zamierzały razem wynająć. Uśmiechnięte od ucha do
ucha, uzbrojone w okulary przeciwsłoneczne i butelki wody, wydostały się z
samochodu, by podążyć na umówione spotkanie z agentem nieruchomości.
Pierwsza
wyłoniła się Lilka – niewysoka brunetka, o intensywnie zielonych oczach, w
jeansowych szortach, białej bluzeczce i kolorowych sandałkach. Zaraz za nią
pojawiła się Zośka – ciemnooka blondynka, o długich opalonych nogach w
szmaragdowej sukience i karmazynowych balerinach.
- Jaki to miał być numer? – spytała podekscytowana
Zosia.
- 20 przez 47 – odpowiedziała Lila z uśmiechem,
spoglądając na zapisany adres w telefonie.
- W takim razie to tu – wskazała blondyna na klasyczny,
w nowej zabudowie, trzypiętrowy blok w kolorze jasnego piaskowca. – Z zewnątrz wygląda
całkiem dobrze, ale zobaczymy, co będzie w środku – to powiedziawszy wybrała
numer na domofonie.
Trzy
minuty później, pokonując trzy piętra, ciężko oddychając dotarły do drzwi
mieszkania, w których stanął przystojny agent nieruchomości, gestem zapraszając
panie do środka.
- No, no, no – szepnęła z zachwytem Lilka do
Zosi, gdy tylko znalazły się wewnątrz. – Już mi się tu podoba.
Blondynka
skwitowała odpowiedź koleżanki jedynie perfidnym i wyrachowanym uśmieszkiem, zarezerwowanym tylko dla
nielicznych. A zaraz potem wdała się w negocjacje z panem od nieruchomości,
które zakończyły się podpisaniem umowy najmu.
Wpatrywał
się w granitowy marmur kolejną godzinę, upalne słońce niemiłosiernie paliło go
w kark, nie przejmował się tym jednak. Niechętnie zerknął na zegarek, południe
minęło już jakiś czas temu, a on obiecał matce, że będzie punktualnie na
obiedzie. Zapalił jeden z czerwonych zniczy, a białą, rozkwitniętą lilię
położył na rozgrzanym pomniku.
Minął
już rok.
Ostatnie
spojrzenie na fotografię – wesołe, błękitne oczy i ten uśmiech, który potrafił
oczarować każdego. Ostatnie tęskne westchnienie i trzeba było wrócić do
rzeczywistości, do rodziców na obiecany obiad. Odblokował hamulec w swoim wózku
i powoli odjechał, własnymi siłami w stronę cmentarnej bramy.