30 września 2014

Maly Swiat - Prologo

         
         „Wszyscy pamiętamy z dzieciństwa opowieści do poduszki, o buciku pasującym do nogi Kopciuszka, żabie, która zamienia się w księcia, Śpiącej Królewnie przebudzonej pocałunkiem. „Dawno, dawno temu… Żyli długo i szczęśliwie…” Baśniowe opowieści, uplecione z marzeń.
         Problem w tym, że bajki nie zdarzają się w rzeczywistości. To inne historie, te, które zaczynają się w mroczną, burzliwą noc, a kończą – więznąc w gardle. To raczej koszmary zawsze stają się realne…” – Meredith, Chirurdzy

~*~

Jedna chwila potrafi odmienić wszystko.
Jeden moment może zmienić całe życie.
Jeden człowiek ma ogromną moc.


 Lipiec, 2013

         Termometr w aucie wskazywał na 36 stopnie Celsjusza na zewnątrz, z radia wydobywał się anielski głos Beyonce, podczas gdy czarne audi próbowało znaleźć miejsce parkingowe na jednym z piątkowskich osiedli. Od października Lilka i Zosia miały rozpocząć kolejny etap studenckiego życia, a mianowicie studia magisterskie na pobliskim uniwersytecie. W związku z tym potrzebne im było mieszkanie, które właśnie zamierzały razem wynająć. Uśmiechnięte od ucha do ucha, uzbrojone w okulary przeciwsłoneczne i butelki wody, wydostały się z samochodu, by podążyć na umówione spotkanie z agentem nieruchomości.
         Pierwsza wyłoniła się Lilka – niewysoka brunetka, o intensywnie zielonych oczach, w jeansowych szortach, białej bluzeczce i kolorowych sandałkach. Zaraz za nią pojawiła się Zośka – ciemnooka blondynka, o długich opalonych nogach w szmaragdowej sukience i karmazynowych balerinach.
          - Jaki to miał być numer? – spytała podekscytowana Zosia.
          - 20 przez 47 – odpowiedziała Lila z uśmiechem, spoglądając na zapisany adres w telefonie.
          - W takim razie to tu – wskazała blondyna na klasyczny, w nowej zabudowie, trzypiętrowy blok w kolorze jasnego piaskowca. – Z zewnątrz wygląda całkiem dobrze, ale zobaczymy, co będzie w środku – to powiedziawszy wybrała numer na domofonie.
         Trzy minuty później, pokonując trzy piętra, ciężko oddychając dotarły do drzwi mieszkania, w których stanął przystojny agent nieruchomości, gestem zapraszając panie do środka.    
          - No, no, no – szepnęła z zachwytem Lilka do Zosi, gdy tylko znalazły się wewnątrz. – Już mi się tu podoba.
         Blondynka skwitowała odpowiedź koleżanki jedynie perfidnym i wyrachowanym  uśmieszkiem, zarezerwowanym tylko dla nielicznych. A zaraz potem wdała się w negocjacje z panem od nieruchomości, które zakończyły się podpisaniem umowy najmu.


         Wpatrywał się w granitowy marmur kolejną godzinę, upalne słońce niemiłosiernie paliło go w kark, nie przejmował się tym jednak. Niechętnie zerknął na zegarek, południe minęło już jakiś czas temu, a on obiecał matce, że będzie punktualnie na obiedzie. Zapalił jeden z czerwonych zniczy, a białą, rozkwitniętą lilię położył na rozgrzanym pomniku.
         Minął już rok.
         Ostatnie spojrzenie na fotografię – wesołe, błękitne oczy i ten uśmiech, który potrafił oczarować każdego. Ostatnie tęskne westchnienie i trzeba było wrócić do rzeczywistości, do rodziców na obiecany obiad. Odblokował hamulec w swoim wózku i powoli odjechał, własnymi siłami w stronę cmentarnej bramy.