- Mia to Jackson, mój amerykański kumpel –
powiedział Chris. – Rathbone, przedstawiam ci moją najlepszą przyjaciółkę –
Liviane Silvano.
Wyciągnęłam rękę w jego stronę i się
przywitałam:
- Miło mi cię poznać – uśmiechnęłam się.
- Przyjemność po mojej stronie – odpowiedział,
całując moją dłoń. – Kellan dużo opowiadał mi o tobie.
- Czyżby? – Zdziwiłam się spoglądając na
przyjaciela. – Za to Chris nie pisnął słówkiem, a wydaje mi się, że znacie się
nie od wczoraj – wtrąciłam z przeuroczym uśmiechem.
- Nagrabiłeś sobie stary – stwierdził Jackson z
udawaną powagą.
- I to jeszcze jak – odpowiedziałam, tym razem
jednak z serdecznością, a nie złością w głosie.
Nie wiem czemu, ale Jackson wydał mi się
interesującym facetem i z miejsca bardzo go polubiłam.
- Jedziemy? – zapytał blondyn.
- Chodźmy – wtrąciłam.
Pierwszy z domu wyszedł Rathbone, a następnie ja
z Chrisem, na podwórzu spostrzegłam czarne audi z przyciemnianymi szybami,
zaparkowane tuż obok mojego wozu. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do naszego,
tajemniczego celu. Chłopaki pogrążyli się w „biznesowej” rozmowie, a ja
postanowiłam poobserwować mijające otoczenie. Gdy wypożyczony samochód minął Londyn,
bardzo się zdziwiłam, zwłaszcza, kiedy droga, którą podążaliśmy wydała mi się
znajoma.
- Liviane? – zapytał kolega Chrisa.
- Tak? – Oderwałam się od podziwiania
ciemniejącego horyzontu.
- Czemu siedzisz tak cicho? – spytał. – Kellan
mówił, że buzia rzadko kiedy ci się zamyka.
- Być może dlatego, że nie mam nic do
powiedzenia w kwestiach meczów footballowych, koszykówki, czy zespołu 100
Monkey – odgryzłam się, piorunując wzrokiem Chrisa. – Tak więc, nie przeszkadzajcie
sobie – machnęłam ręką.
- Masz charakterek – stwierdził aktor i zaraz
potem dodał. – Wybacz, że zajęliśmy się sobą, to wręcz karygodne w towarzystwie
tak uroczej niewiasty – uśmiechając się
do mnie przymilnie.
- Masz rację Jackson – przyznał Chris. –
Przepraszam Mia.
- Dobra, już przestańcie – powiedziałam i
zwróciłam się do kolegi mojego przyjaciela. – Lepiej opowiedz trochę o sobie,
bo o mnie ten oto tu – wskazałam na Kellana. – Zdążył Ci już coś
powiedzieć.
- Oj i tutaj się mylisz, kochana – dodał. – Wiem
jedynie, że jesteś najlepszą przyjaciółką mojego kolegi, studiujesz na
Oxfordzie i jesteś pyskata.
- No proszę, całkiem dużo o mnie wiesz –
zaśmiałam się.
- Ja za to mieszkam i pracuję w Stanach –
powiedział. – Poznałem Kellana na planie filmu i się skumplowaliśmy. Trochę
śpiewam i nie lubię footballu, to tak pokrótce.
- Główny wokalista „trochę śpiewa”? 100 Monkey
nie byłoby zadowolone z takiej reklamy –
zerknęłam na niego. – Poza tym, podobno pochodzisz z Indonezji – dodałam na marginesie.
- Zaczynam się czuć głupio – wyznał chłopak.
- Sława to kapryśna przyjaciółka – zauważyłam. –
Obydwoje musicie dzielić z nią swoje życie, ale chyba nie jest tak źle, co?
- Nie powiedziałbym – wtrącił Chris, kręcąc
nosem. – Z resztą za chwilę się przekonasz, w końcu taka impreza…
Spojrzałam na Kellana, a następnie przez okno
samochodu i wstrzymałam oddech. Idealnie przycięta aleja żywopłotu i klomby
niebieskiej hortensji witały gości zmierzających do rezydencji, którą otaczał
wysoki, zdobny mur z brunatnego piaskowca. Odwróciłam głowę w stronę
przyjaciela, mój wzrok ciskał błyskawicami.
- Jak mogłeś robić coś tak głupiego?! –
warknęłam, nie licząc się z tym, że nie jesteśmy sami. – Wszystkiego mogłam się
spodziewać, wszystkiego Kellan, ale nie tego!
- Liviene – odezwał się winny.
- Powinnam Cię udusić, albo zamordować z
premedytacją – przerwałam mu. – Przecież powiedziałam ci, że nie mam zamiaru
widzieć się z moją matką.
- I nie będziesz się z nią widzieć – odezwał się
odważniej. – Bawisz się dziś z nami, jesteś z nami – spojrzał na Jacksona,
który przytaknął od razu. – A Vicky nie
ma nic do gadania…
- Przestań, pogrążasz się z każdą minutą –
wkurzyłam się. – Ty chyba pomyliłeś się z powołaniem, panie-terapeuto -od
siedmiu boleści – mówiłam coraz
szybciej. – Czemu próbujesz mnie uszczęśliwić na siłę?!
- Nikogo nie zamierzam uszczęśliwiać, Mia –
powiedział Kellan. – Chciałem jedynie, żebyśmy się dobrze bawili i spędzili
czas ze sobą. Tak dawno przecież się nie widzieliśmy – zrobił minę zbitego psa,
ponieważ wiedział skubany, co na mnie działa.
- Mieliśmy iść na imprezę – odezwałam się.
- No i idziemy – zaoponował Lutz. – Poza tym, to bardzo ważny bankiet dla naszej
ekipy – zerknął w kierunku kolegi z planu. – Nie możemy go opuścić, a ja
pomyślałem, że to Ci dobrze zrobi. Kwestii towarzystwa twojej rodzicielki nawet
nie brałem pod uwagę, chociaż być może powinienem.
Wypuściłam głośno powietrze z płuc, mimo to moje
oczy nadal ciskały gromami.
- Możecie mi powiedzieć, o co chodzi? – zapytał
po chwili Jackson.
- Twój kumpel postanowił zrobić mi zajebistą
niespodziankę – zaczęłam wyjaśniać, nie popuszczając z tonu. – Gospodarzem tego
bankietu jest moja matka, a my ostatnio nie możemy się porozumieć. Dlatego nie
chciałam być na tej imprezie i nawet powiedziałam o tym Kellan’owi, ale jak
widać mój przyjaciel postanowił zafundować mi terapię wstrząsową.
- Wow – wydusił Rathboone. – Masz gadane, ale i
rację. Kellan nie powinien tak postąpić, miej jednak na uwadze, że martwi się o
ciebie i chce jak najlepiej.
Zapatrzyłam się na niego dłużej, to co mówił
miało sens, a na dodatek zgodził się ze mną. Pokręciłam głową z rezygnacją, jak
mus to mus.
- Rozchmurz się trochę – powiedział chłopak. –
Obiecuję, że twoja mama nie zepsuje nam dzisiejszego wieczoru. Prawda? – Zwrócił
się do kolegi.
- Jasne, zobaczysz to będzie niezapomniana noc –
odpowiedział Chris już ze swoją charakterystyczną gwiazdorską miną.
- Ok. – wydusiłam.
Chwilę później samochód zatrzymał się i drzwi
otworzył jeden z wynajętych chłopców samochodowych. Wzięłam duży wdech i
wysiadłam zaraz za chłopakami. Od razu oślepiły mnie flesze aparatów, musiała
minąć chwila, abym wróciła do rzeczywistości.
- Weź mnie pod ramię – zaoferował Jackson. – I
uśmiechaj się ładnie, bo inaczej wylądujemy jutro na pierwszych stronach Daily
Express.
Odruchowo na mojej buzi pojawił się delikatny
uśmiech.
- A no tak, tylko beznadziejne zdjęcia trafiają
do tego szmatławca – wtrąciłam. – Ty byś pewnie wolał People bądź Vanity Fair,
co?
Zaśmiał się.
- Chyba komuś tu się humor poprawił – zauważył.
- Być może – odpowiedziałam i ruszyłam w
kierunku samej paszczy lwa.
Musiałam przyznać, że nie było tak źle,
oczywiście na pierwszy rzut oka. Dom był pełen po same brzegi gwiazd i
celebrytów, a kelnerzy uwijali się jak mrówki, aby tylko niczego nikomu nie
zabrakło. Rozglądałam się bardzo uważnie, by przez przypadek nie wpaść na mamę,
albo na Jamesa. Bo mogłoby się to jeszcze zakończyć awanturą, ba skandalem.
Towarzyszyłam więc chłopakom prawie cały czas, jednak gdy zaczęli walczyć o
swoje względy u kilku ważnych reżyserów, opuściłam ich z zamiarem pod
pudrowania noska.
Gdy wyszłam z toalety moje szczęście prysło, jak
bańka mydlana. Nie mam pojęcia skąd wyrosła nagle moja matka, a jej mina mówiła
sama za siebie – szok, niedowierzanie, mord. Wpierw obejrzała się dookoła czy
aby nikogo niema w pobliżu, a następnie brutalnie chwyciła mnie za ramię i
wyprowadziła na taras.
- To boli! – warknęłam, wyrywając się z jej
uścisku.
- Zakazałam ci tu przychodzić – powiedziała
szeptem. – Chcesz skandalu?
- Ja? – sarknęłam. – To ty chyba chcesz,
prowadząc mnie jak na skazanie.
- Po co przyszłaś? – zaczęła przesłuchanie, przy
okazji rozglądając się dookoła, czy aby nie mamy widowni.
- James jest moim ojczymem, ma urodziny –
odpowiedziałam z satysfakcją. – I chciałam złożyć mu osobiście życzenia, poza
tym zostałam zaproszona.
- Ty? – zdziwiła się. – Kto by ciebie zaprosił?
Przecież jesteś nikim… - po sekundzie dodała, spoglądając na moją sukienkę. – W
tej branży.
Poczułam się tak, jakby ktoś dał mi prosto w
twarz, co cholernie zabolało. Zacisnęłam dłonie w pięści, a oczy zaczęły mnie
przerażająco piec. Tylko nie płacz –
pomyślałam. – Nie rycz, głupia!
- Przyznaj, że zakradłaś się tutaj, aby tylko
być w centrum uwagi – powiedziała moja matka.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem. To wszystko
nie miało sensu, ona i jej myślenie było bez sensu.
- Jesteś głupsza, niż myślałam – powiedziałam,
tym razem pewnym siebie głosem. – Sława przewróciła Ci w głowie, każdy kto
tylko chce się do ciebie zbliżyć jest potencjalnym zagrożeniem.
- Nie mów takim tonem do mnie – warknęła. –
Powinnaś się wstydzić!
- Ja nie mam czego się wstydzić, raczej ty
powinnaś – wyrzuciłam z siebie. – Wiesz czego?
- Nie.
- Jesteś cyniczną hipokrytką i martwisz się
tylko o własne interesy – wyznałam. – A
to co najważniejsze w życiu, pozostawiłaś bez opieki i kopnęłaś prosto w dupę!
- Liviane Mia Silvano, jak ty się wyrażasz? – Zwróciła
mi uwagę. – Ja naprawdę nie mam pojęcia, co się z tobą dzieje, studia chyba
przewróciły ci w głowie.
- Na Boga, mamo!
- Cicho! – Warknęła. – Jesteś niewychowana,
bezczelna i wredna…
- Dziwisz się, jaka matka taka córka – sarknęłam
z perfidnym uśmiechem.
- Zamilcz!
- Liviane?! – Zawołał Chris, wchodząc na taras.
– Tutaj jesteś, nie znikaj w ten sposób… o przepraszam.
- Nic nie szkodzi – zreflektowała moja matka z udawanym
uśmiechem. – Chyba nie zostaliśmy przedstawieni, Victorie Silvano.
- Kellan Lutz – odpowiedział ujmując dłoń Vicky.
– Myli się jednak Pani, poznaliśmy się już kiedyś.
- Nie wydaje mi się – odpowiedziała kobieta. –
Można wiedzieć, skąd znasz Liviane?
Mój przyjaciel zrobił duże oczy, po czym objął
mnie w tali. Victorie wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia, jak dla mnie obłędny
widok.
- Z Mią znamy się od bardzo dawna – wtrącił. –
Ale proszę nam teraz wybaczyć musimy znaleźć naszego kolegę. Mam nadzieję, że
Rathbone nie zagubił się w tym labiryncie korytarzy…
- Och! Nie gadaj tak – powiedziałam. – Jackson
czeka właśnie na Nikki i Michaela, mają przyjechać razem z Robertem i Kristen.
- Szkoda, że wcześniej mi tego nie powiedział –
zwrócił się do mnie, a następnie do mojej matki. – Mam nadzieję, że się jeszcze
zobaczymy.
- Przyjemność po mojej stronie – odpowiedziała
Silvano z morderczym wzrokiem skierowanym w moją stronę.
- Na razie, mamo.
Gdy tylko znaleźliśmy się poza zasięgiem wzroku
mojej kochanej mamy, z wrażenia pocałowałam Chrisa prosto w usta.
- Dziękuję – dodałam. – To był niezapomniany
widok.
- Yyy… możesz to powtórzyć? – Zapytał zdziwiony.
- Co? – Nie zrozumiałam w pierwszej chwili. – Dziękuję.
- Nie to – wyprowadził mnie z błędu.
- Świnia.
- Ale za to z klasą.
Byłam w doskonałym humorze, a mina Vicky cały
czas przypominała mi o zdarzeniu sprzed kilku godzin. Pijąc jedno martini za
drugim, poznawałam elitę miasta u boku moich towarzyszy. Uścisnęłam dłoń między
innymi Hugh Granta i Anthony Hopkinsa, a George Clooney stwierdził, że jestem
przeurocza.
Nie obyło się oczywiście bez oficjalnego
przedstawienia najbliższych współpracowników Kellana. Kristen okazała się
bardzo sympatyczną osóbką, nawet trochę podobną do mnie. Nikki przypominała
Jessicę, trochę szalona z nutką irytacji. Za to Robert i Michael to dwa
chodzące ideały, przynajmniej tak mi się wydawało.
Na chwiejnych nogach wchodziłam do samochodu
razem z Chrisem, on również nie był trzeźwy. Po drodze śmialiśmy się i
wygłupialiśmy, jak za dawnych lat. Gdy tylko znaleźliśmy się w jego domu, od
razu ruszyłam w stronę barku. Nie miałam dość, a noc przecież jeszcze się nie
skończyła. Po godzinie, leżałam na kanapie, a Kellan siedział na podłodze:
- Jestem beznadzijjjjjna – dopadła mnie
czkawka-pijawka. – Bezzznadziejnaaaaaa, wlassna atka mnnie nie chce!
Mój przyjaciel z trudem zbliżył się do mnie,
kiedy wreszcie dotarł do poziomu kanapy, spojrzał na mnie swoimi na wpół
przytomnymi brązowymi oczami.
- Moja też mnie nie chciała – dodał. – I wiesz
co, nie jesteś beznadziejna, jesteś wspaniała i cudowna.
Musiała minąć chwila, by mój mózg mógł przyswoić
to, co przed chwilą usłyszałam. Tym razem i ja zaczęłam wpatrywać się w jego
tęczówki, które ku mojemu zdziwieniu patrzyły na mnie w zupełnie inny sposób,
niż zawsze. Poczułam narastające ciepło w okolicach serca, przyjemny dreszcz,
który przebiegł wzdłuż kręgosłupa i zmysłowy zapach męskich perfum. Chwilę
później nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
Jeden pocałunek przerodził się w serie
namiętnych i głębokich pocałunków, odbierających dech w piersiach. Jednym
ruchem przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie. Nie sprzeciwiała się, poddając
przyjemności i smaku jego ciepłych ust. Przylgnęła do niego, siadając na nim
okrakiem. W tym samym czasie jego usta odbywały wędrówkę po jej smukłej szyi, a
dłonie sunęły po udach kobiety.
Dziewczyna jak w transie ściągnęła z
niego koszulę, która bez problemu opadła na podłogę uwidaczniając, opalony i
umięśniony tors mężczyzny. Ten spojrzał w jej przymglone pożądaniem oczy i
ponownie zagłębił się w jej ustach. Ich języki ponownie złączyły się w tańcu
rozkoszy, walcząc bezwzględnie o dominację. Po drodze do sypialni pozbywali się
nawzajem garderoby. Czarna koktajlowa sukienka, buty, spodnie od garnituru,
bokserki, stanik…
Jego dłonie błądziły po zgrabnym ciele
Liviane, sprawiając że po jej organizmie rozchodziły się fale ciepła i
rozkoszy. Jednym ruchem pozbawił jej koronkowej bielizny, która uwidoczniła całkowicie
nagie ciało kobiety. Chwile później dwa ciała stały się jednością, niczym
naładowane magnesy przeciwnymi ładunkami. Roskosz zapewniała bliskość, której
od tak dawna sobie wzajemnie odmawiali. Oddechy co chwila przyspieszały, lecz
serca biły jednym, równym rytmem.
Po jakimś czasie dwa spocone i nagie
ciała, opadły na łóżku nadal złączone w namiętnym uścisku.
Przebudziły
mnie promienie wschodzącego słońca, które przebijały się przez niezasłonięte
okno oraz mega wielki kac. Jeszcze nigdy
w życiu, tak się nie spiłam – pomyślałam, a po chwili dodałam. – Nigdy więcej! Postanowiłam pomimo
wszystko otworzyć oczy i udać się do łazienki.
W tej samej chwili, gdy tylko
spojrzałam przed siebie doznałam szoku. Leżałam w łóżku, naga, przykryta jedynie
prześcieradłem, a obok mnie spał jakiś mężczyzna. Dobrze, że spał z twarzą
odwróconą w kierunku drzwi, bo chyba bym zaczęła krzyczeć, jak opętana. Wzięłam
duży wdech i powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Mój wzrok padł na
blond, opalonego faceta, którego lewe przedramię zrobił charakterystyczny
tatuaż – tybetański symbol szczęścia.
Zalała mnie fala nagłego gorąca, która
sparaliżowała moje ciało na tyle, że przestałam oddychać, a ręce zaczęły
niebezpiecznie drżeć. Próbowałam wrócić do wspomnień z dnia poprzedniego,
jednak ból głowy, kac oraz stres mi to znacząco uniemożliwiał. Zdobywając się
na odwagę po kilku minutach, szybkim ruchem zerwałam się z łóżka, zebrałam resztki
swojej garderoby z podłogi i zamknęłam się szczelnie w łazience obok sypialni.
Nie mogłam trzeźwo myśleć, nie w takiej chwili i na pewno nie w tym miejscu.
Pospiesznie ubrałam się w jakąś znoszoną koszulkę Chrisa, włożyłam swoje
koronkowe stringi i na palcach zeszłam do salonu, gdzie leżała moja torebka i
torba podróżna.
Wzięłam swoje rzeczy i ponownie
zamknęłam się w łazience na dole. Tym razem nie uszło mojej uwadze moje odbicie
w lustrze. Prawy policzek i usta były lekko opuchnięte, a na oczach całkowicie rozmazał
się makijaż. Jednak w swoich błękitnych tęczówkach ujrzałam coś jeszcze, a
mianowicie przerażenie i zbliżający się atak paniki. Na samo wspomnienie
swojego przebudzenia, ręce znowu mi zaczęły drzeć, a oddech przyśpieszył. Boże, dlaczego to zawsze przytrafia się mnie
– pomyślałam. Nie mogłam się jednak rozkleić, musiałam stąd jak najszybciej
zniknąć, by móc spokojnie pomyśleć, a przede wszystkim spróbować zrozumieć, to
co zaszło między mną, a moim najlepszym przyjacielem wczorajszej nocy.
Szybkim ruchem podprowadziłam twarz do porządku i przebrałam się w
lniane spodnie i błękitną tunikę. Włosy rozczesałam, związałam w niedbały kok i
założyłam ciemne okulary. Pięć minut później opuściłam mieszkanie Chrisa, nie
czekając na jego pobudkę.
Kilka minut później zatrzymałam się w centrum,
aby kupić kubek olbrzymiej kawy i coś do zjedzenia, mimo, że wiedziałam iż
niczego nie przełknę. Wracając do samochodu, rzuciły mi się w oczy nagłówki
londyńskich i amerykańskich tabloidów, wpatrywałam się w gazety i nie mogłam
wydusić ani jednego słowa.
The
Daily Express
Lutz
i Rathbone w towarzystwie nieznanej nikomu panny.
The
Daily Telegraph
Znamy
kolejną dziewczynę Lutza.
Amerykański
aktor po raz kolejny prezentował się nienagannie, tym razem podczas bankietu
urodzinowego Jamesa Howarda. Jednak nie tylko odświętny garnitur przykuł uwagę
paparazzi, lecz przede wszystkim towarzyszka, z jaką Kellan pojawił się na
przyjęciu. Nieznana nikomu z imienia i nazwiska ciemnowłosa kobieta, czuła się
bardzo swobodnie przy aktorze (zdjęcie po lewej stronie).
Jessica
Yale – manager Lutza, niestety nie udzieliła nam kompetentnej odpowiedzi kim
jest tajemnicza dziewczyna, która towarzyszyła gwieździe w czasie imprezy oraz
na afterparty: „To jego wieloletnia przyjaciółka.”
The
New York World
Nikki
Red poszła do lamusa, Lutz ma nową dziewczyną.
Daily
Mirror
Rathbone
pokazuje swoją dziewczynę, a Lutz kipi z zazdrości.
The
Sun
Lutz
kontra Rathbone- czyli wyścig szczurów o nową pannę do towarzystwa?
Było przed południem, gdy weszłam do mieszkania obładowana w
zakupioną w Londynie prasę oraz kubek po pustym latte. Rzuciłam klucze na
szafkę w korytarzu, potykając się przy okazji o czarne szpilki Louboutina. Szpilki?
- Paulina? – zawołałam.
- Tu jestem – krzyknęła.
Z prędkością błyskawicy i wielkim uśmiechem wparowałam do
kuchni, gdzie moja współlokatorka siedziała przy stole i piła „śniadaniowe”
espresso z mlekiem. Nie widziałam jej prawie dwa miesiące, lecz wcale się nie
zmieniła. Ciemno-szatynowe, lekko kręcone włosy do ramion, brązowo-bursztynowo
oczy i zgrabne kobiece kształty, tym jednak razem opalone tureckim słońcem.
Paulina –
moja bratnia dusza. Znamy się wystarczająco długo, by wiedzieć o sobie
dosłownie wszystko, co czasami budzi wiele kontrowersji. Mimo to, zwykle udaje
się nam dojść do obustronnego porozumienia. Poznałam ją na studiach, a właściwie
w mieszkaniu, które razem miałyśmy przyjemność wynajmować. Tą miłą i szaloną
osóbkę cechuje niezwykły temperament, dążenie do wysoko postawionego celu oraz
zamiłowanie do archeologii i konserwatorstwa zabytków, które aktualnie
studiuje.
- Witaj Słońce – przywitałam się buziakiem i przytuliłam ją.
– Nawet nie wiesz, jak tęskniłam, piękna opalenizna.
- Cześć – odpowiedziała. – Ja również, a ta opalenizna to
efekt ciężkiej pracy.
- Na pewno – skwitowałam z uśmiechem. – Przy łopacie.
- A jakże. Ale lepiej opowiadaj co u ciebie?
- U mnie? Po staremu – rzuciłam, przy okazji położyłam
gazety na pobliskim blacie.
- Po co Ci te brukowce? Masz znowu jakąś pracę do napisania,
czy prowadzisz badania celebrytyzacji?
- Skądże, sprawdzam tylko co w trawie piszczy –
odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Tak? – Zapytała podchwytliwie. – Zatem
co w trawie piszczy? Masz kogoś?
Przysiadłam na kuchennym blacie i
wpatrzyłam się w przyjaciółkę, którą obdarzyłam wymuszonym uśmiechem. Nie
chciałam jej psuć doskonałego humoru swoimi problemami, postanowiłam zmienić
temat.
- Cieszę się, że jesteś.
- Mia? Co jest? - Zareagowała, tym
razem ostrożniej.
- Nic – wydusiłam. – Lepiej opowiadaj
czy jakiś Turek nie zawrócił Ci w głowie?
- Phi! Ja i Turek, proszę cię. Nawet
gdyby się cały świat palił i walił, w życiu nie dzieliłabym łóżka z Turkiem!
Nigdy!
Zachichotałam, cała Paulina.
- Ale nie odwracaj kota ogonem, gadaj
ale już. Co się stało, że nie tryskasz swoim zaraźliwym entuzjazmem? – spytała.
Cisza.
- No? – Popędziła mnie.
- Bo…
- Szybciej błagam, bo się zmarszczek
nabawię – traciła cierpliwość.
- Chodzi o Lutza – powiedziałam
wzdychając.
Moja przyjaciółka przewróciła
teatralnie oczami i pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Co takiego mogło się stać? – Zapytała lekceważąco, biorąc
łyk świeżo zaparzonej kawy. – Kolejny skandal z jakąś tlenioną blondynką?
- Przespałam się z Chrisem – odpowiedziałam cicho.
Nagle dziewczyna wypluła espresso przed siebie, brudząc stół
i okoliczne szafki.
- Co zrobiłaś!? – Wrzasnęła, ocierając usta rękawem od
wściekle różowego szlafroka.
Spojrzałam w jej kierunku błagalnym wzrokiem, szukając
zrozumienia, ta jednak będąc nadal w szoku wpatrywała się we mnie, jak w najnowszą
kolekcję sukienek McQueena, niedostępną dla potencjalnych klientek.
- Nie wierzę! – Wstała, podchodząc do
mnie. – Przespałaś się z najlepszym kumplem?
- Tak – wydusiłam, chowając twarz w dłoniach. – Boże, jak
mogłam zrobić coś takiego? Tak w ogóle nie powinno być!
- Chwila – powiedziała. – Nie robisz sobie ze mnie jaj,
prawda?
- A wyglądam na taką?
- Nie. W takim razie nie wiem co powiedzieć.
- Przytul mnie – poprosiłam. – Mocno.
Od razu podeszła, rozkładając ręce pozwalając się w siebie
wtulić, chwilę później poczułam łzy na swoich policzkach.
- Och skarbie – wydusiła, głaszcząc mnie po włosach. –
Wszystko się jakoś ułoży.
- Wątpię.
- Nie przepadam za Kellanem, ale nie jest gnojkiem –
powiedziała po chwili. – To nie typ faceta, który bierze sobie dziewczynę na
jedną noc.
- Ale zupełnie nie o to chodzi Pauline – rzuciłam, odrywając
się od niej. – Poszłam do łóżka z najlepszym przyjacielem, byłam pijana –
spojrzałam na dziewczynę, która zrobiła zdziwioną minę – Dobra, bardzo ale
wiedziałam co robię, tak mi się wydaje – dokończyłam.
- Więc z czym masz problem? Zrobiliście to ok. W
dzisiejszych czasach to popularne wśród przyjaciół.
- Błagam cię. Myślisz, że gdybym była trzeźwa też
wylądowalibyśmy w sypialni? – Byłam coraz bardziej poirytowana.
- Może – zachichotała. – Sama nie wiem, jesteście jak brat z
siostrą.
- No właśnie – przytaknęłam i zrobiło mi się niedobrze.
- Brat z siostrą? – Powtórzyła na głos.
- Dlatego mam problem – dążyłam temat. – Zupełnie nie mam
pojęcia, jak się zachować, co chociażby zrobić. Boże jestem taką idiotką…
- Brat z siostrą! – Krzyknęła, lekceważąc moje wcześniejsze
wywody. – FUJ! To obrzydliwe!
- Nie mów, że dopiero teraz zrozumiałaś – spojrzałam na nią
marszcząc brwi. – To nie czas na żarty, Pinia.
- Zrozumiałam wcześniej, ale właśnie wyobraziłam sobie
siebie w podobnej sytuacji z moim bratem. Uhhh…
- Ty to rzeczywiście masz wyobraźnię, szkoda że nie na
odpowiednim miejscu – warknęłam.
- Wiem, że czujesz się z tym fatalnie. Ja też bym się tak
czuła, Boże ja i Mariusz…
- Ziemia do Pauline! – Krzyknęłam. – Huston we have a
problem!
- Wiem, wiem. Więc co teraz zrobisz? – zapytała moja
przyjaciółka.
- Nie wiem, muszę pomyśleć, ale najpierw pójdę pod prysznic.
- Zrobię ci jajecznicę, co? – Zaproponowała.
- Dzięki – odpowiedziałam.
Czterdzieści minut później siedziałam na fotelu w salonie,
oglądając wybrany przez moją współlokatorkę odcinek Chirurgów i próbowałam
zmusić się do jedzenia fantastycznej jajecznicy, niestety bezskutecznie. Mimo, że
skupiałam się na oglądaniu serialu, w moich myślach cały czas królował Kellan i
przeżycia z ostatniej nocy.
Prawda była niezwykle bolesna, traktowałam i traktuje Chrisa
jak brata, jak najlepszego przyjaciela. Jestem pewna, że sprawy wcale by nie
było, gdybym przespała się z kimś innym. W myślach żałowałam, że nie przyjęłam
propozycji Jacksona, a na pewno skończyłoby się to w inny sposób. Idiotka. A teraz, naprawdę nie miałam
pojęcia, jak się zachować, co chociażby powiedzieć, gdy zadzwoni.
Obraz telewizora powoli się zamazywał, chwilę później nie
widziałam już zupełnie nic. Łzy ponownie przysłoniły mi cały świat, a ból głowy
stał się nie do wytrzymania. Ostatnie co pamiętam, to zetknięcie mojej głowy z
poduszką i ciemność. Usnęłam, oby na długo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz