18 lutego 2014

Chwila Duszy - Capitulo 2

- Mia to Jackson, mój amerykański kumpel – powiedział Chris. – Rathbone, przedstawiam ci moją najlepszą przyjaciółkę – Liviane Silvano.
Wyciągnęłam rękę w jego stronę i się przywitałam:
- Miło mi cię poznać – uśmiechnęłam się.
- Przyjemność po mojej stronie – odpowiedział, całując moją dłoń. – Kellan dużo opowiadał mi o tobie.
- Czyżby? – Zdziwiłam się spoglądając na przyjaciela. – Za to Chris nie pisnął słówkiem, a wydaje mi się, że znacie się nie od wczoraj – wtrąciłam z przeuroczym uśmiechem.
- Nagrabiłeś sobie stary – stwierdził Jackson z udawaną powagą.
- I to jeszcze jak – odpowiedziałam, tym razem jednak z serdecznością, a nie złością w głosie.
Nie wiem czemu, ale Jackson wydał mi się interesującym facetem i z miejsca bardzo go polubiłam.
- Jedziemy? – zapytał blondyn.
- Chodźmy – wtrąciłam.
Pierwszy z domu wyszedł Rathbone, a następnie ja z Chrisem, na podwórzu spostrzegłam czarne audi z przyciemnianymi szybami, zaparkowane tuż obok mojego wozu. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do naszego, tajemniczego celu. Chłopaki pogrążyli się w „biznesowej” rozmowie, a ja postanowiłam poobserwować mijające otoczenie. Gdy wypożyczony samochód minął Londyn, bardzo się zdziwiłam, zwłaszcza, kiedy droga, którą podążaliśmy wydała mi się znajoma.
- Liviane? – zapytał kolega Chrisa.
- Tak? – Oderwałam się od podziwiania ciemniejącego horyzontu.
- Czemu siedzisz tak cicho? – spytał. – Kellan mówił, że buzia rzadko kiedy ci się zamyka.
- Być może dlatego, że nie mam nic do powiedzenia w kwestiach meczów footballowych, koszykówki, czy zespołu 100 Monkey – odgryzłam się, piorunując wzrokiem Chrisa. – Tak więc, nie przeszkadzajcie sobie – machnęłam ręką.
- Masz charakterek – stwierdził aktor i zaraz potem dodał. – Wybacz, że zajęliśmy się sobą, to wręcz karygodne w towarzystwie tak uroczej niewiasty –  uśmiechając się do mnie przymilnie.
- Masz rację Jackson – przyznał Chris. – Przepraszam Mia.
- Dobra, już przestańcie – powiedziałam i zwróciłam się do kolegi mojego przyjaciela. – Lepiej opowiedz trochę o sobie, bo o mnie ten oto tu – wskazałam na Kellana. – Zdążył Ci już coś powiedzieć.    
- Oj i tutaj się mylisz, kochana – dodał. – Wiem jedynie, że jesteś najlepszą przyjaciółką mojego kolegi, studiujesz na Oxfordzie i jesteś pyskata.
- No proszę, całkiem dużo o mnie wiesz – zaśmiałam się.
- Ja za to mieszkam i pracuję w Stanach – powiedział. – Poznałem Kellana na planie filmu i się skumplowaliśmy. Trochę śpiewam i nie lubię footballu, to tak pokrótce.
- Główny wokalista „trochę śpiewa”? 100 Monkey nie byłoby zadowolone z takiej reklamy  – zerknęłam na niego. – Poza tym, podobno pochodzisz z Indonezji – dodałam na marginesie.
- Zaczynam się czuć głupio – wyznał chłopak.
- Sława to kapryśna przyjaciółka – zauważyłam. – Obydwoje musicie dzielić z nią swoje życie, ale chyba nie jest tak źle, co?
- Nie powiedziałbym – wtrącił Chris, kręcąc nosem. – Z resztą za chwilę się przekonasz, w końcu taka impreza…
Spojrzałam na Kellana, a następnie przez okno samochodu i wstrzymałam oddech. Idealnie przycięta aleja żywopłotu i klomby niebieskiej hortensji witały gości zmierzających do rezydencji, którą otaczał wysoki, zdobny mur z brunatnego piaskowca. Odwróciłam głowę w stronę przyjaciela, mój wzrok ciskał błyskawicami.
- Jak mogłeś robić coś tak głupiego?! – warknęłam, nie licząc się z tym, że nie jesteśmy sami. – Wszystkiego mogłam się spodziewać, wszystkiego Kellan, ale nie tego!
- Liviene – odezwał się winny.
- Powinnam Cię udusić, albo zamordować z premedytacją – przerwałam mu. – Przecież powiedziałam ci, że nie mam zamiaru widzieć się z moją matką.
- I nie będziesz się z nią widzieć – odezwał się odważniej. – Bawisz się dziś z nami, jesteś z nami – spojrzał na Jacksona, który przytaknął od razu. –  A Vicky nie ma nic do gadania…
- Przestań, pogrążasz się z każdą minutą – wkurzyłam się. – Ty chyba pomyliłeś się z powołaniem, panie-terapeuto -od siedmiu boleści  – mówiłam coraz szybciej. – Czemu próbujesz mnie uszczęśliwić na siłę?!
- Nikogo nie zamierzam uszczęśliwiać, Mia – powiedział Kellan. – Chciałem jedynie, żebyśmy się dobrze bawili i spędzili czas ze sobą. Tak dawno przecież się nie widzieliśmy – zrobił minę zbitego psa, ponieważ wiedział skubany, co na mnie działa.
- Mieliśmy iść na imprezę – odezwałam się.
- No i idziemy – zaoponował Lutz. –  Poza tym, to bardzo ważny bankiet dla naszej ekipy – zerknął w kierunku kolegi z planu. – Nie możemy go opuścić, a ja pomyślałem, że to Ci dobrze zrobi. Kwestii towarzystwa twojej rodzicielki nawet nie brałem pod uwagę, chociaż być może powinienem.
Wypuściłam głośno powietrze z płuc, mimo to moje oczy nadal ciskały gromami.
- Możecie mi powiedzieć, o co chodzi? – zapytał po chwili Jackson.
- Twój kumpel postanowił zrobić mi zajebistą niespodziankę – zaczęłam wyjaśniać, nie popuszczając z tonu. – Gospodarzem tego bankietu jest moja matka, a my ostatnio nie możemy się porozumieć. Dlatego nie chciałam być na tej imprezie i nawet powiedziałam o tym Kellan’owi, ale jak widać mój przyjaciel postanowił zafundować mi terapię wstrząsową.
- Wow – wydusił Rathboone. – Masz gadane, ale i rację. Kellan nie powinien tak postąpić, miej jednak na uwadze, że martwi się o ciebie i chce jak najlepiej.
Zapatrzyłam się na niego dłużej, to co mówił miało sens, a na dodatek zgodził się ze mną. Pokręciłam głową z rezygnacją, jak mus to mus.
- Rozchmurz się trochę – powiedział chłopak. – Obiecuję, że twoja mama nie zepsuje nam dzisiejszego wieczoru. Prawda? – Zwrócił się do kolegi.
- Jasne, zobaczysz to będzie niezapomniana noc – odpowiedział Chris już ze swoją charakterystyczną gwiazdorską miną.
- Ok. – wydusiłam.
Chwilę później samochód zatrzymał się i drzwi otworzył jeden z wynajętych chłopców samochodowych. Wzięłam duży wdech i wysiadłam zaraz za chłopakami. Od razu oślepiły mnie flesze aparatów, musiała minąć chwila, abym wróciła do rzeczywistości.
- Weź mnie pod ramię – zaoferował Jackson. – I uśmiechaj się ładnie, bo inaczej wylądujemy jutro na pierwszych stronach Daily Express.
Odruchowo na mojej buzi pojawił się delikatny uśmiech.
- A no tak, tylko beznadziejne zdjęcia trafiają do tego szmatławca – wtrąciłam. – Ty byś pewnie wolał People bądź Vanity Fair, co?
Zaśmiał się.
- Chyba komuś tu się humor poprawił – zauważył.
- Być może – odpowiedziałam i ruszyłam w kierunku samej paszczy lwa.



Musiałam przyznać, że nie było tak źle, oczywiście na pierwszy rzut oka. Dom był pełen po same brzegi gwiazd i celebrytów, a kelnerzy uwijali się jak mrówki, aby tylko niczego nikomu nie zabrakło. Rozglądałam się bardzo uważnie, by przez przypadek nie wpaść na mamę, albo na Jamesa. Bo mogłoby się to jeszcze zakończyć awanturą, ba skandalem. Towarzyszyłam więc chłopakom prawie cały czas, jednak gdy zaczęli walczyć o swoje względy u kilku ważnych reżyserów, opuściłam ich z zamiarem pod pudrowania noska.
Gdy wyszłam z toalety moje szczęście prysło, jak bańka mydlana. Nie mam pojęcia skąd wyrosła nagle moja matka, a jej mina mówiła sama za siebie – szok, niedowierzanie, mord. Wpierw obejrzała się dookoła czy aby nikogo niema w pobliżu, a następnie brutalnie chwyciła mnie za ramię i wyprowadziła na taras.
- To boli! – warknęłam, wyrywając się z jej uścisku.
- Zakazałam ci tu przychodzić – powiedziała szeptem. – Chcesz skandalu?
- Ja? – sarknęłam. – To ty chyba chcesz, prowadząc mnie jak na skazanie.
- Po co przyszłaś? – zaczęła przesłuchanie, przy okazji rozglądając się dookoła, czy aby nie mamy widowni.
- James jest moim ojczymem, ma urodziny – odpowiedziałam z satysfakcją. – I chciałam złożyć mu osobiście życzenia, poza tym zostałam zaproszona.
- Ty? – zdziwiła się. – Kto by ciebie zaprosił? Przecież jesteś nikim… - po sekundzie dodała, spoglądając na moją sukienkę. – W tej branży. 
Poczułam się tak, jakby ktoś dał mi prosto w twarz, co cholernie zabolało. Zacisnęłam dłonie w pięści, a oczy zaczęły mnie przerażająco piec. Tylko nie płacz – pomyślałam. – Nie rycz, głupia!
- Przyznaj, że zakradłaś się tutaj, aby tylko być w centrum uwagi – powiedziała moja matka.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem. To wszystko nie miało sensu, ona i jej myślenie było bez sensu.
- Jesteś głupsza, niż myślałam – powiedziałam, tym razem pewnym siebie głosem. – Sława przewróciła Ci w głowie, każdy kto tylko chce się do ciebie zbliżyć jest potencjalnym zagrożeniem.
- Nie mów takim tonem do mnie – warknęła. – Powinnaś się wstydzić!
- Ja nie mam czego się wstydzić, raczej ty powinnaś – wyrzuciłam z siebie. – Wiesz czego?
- Nie.
- Jesteś cyniczną hipokrytką i martwisz się tylko o własne interesy – wyznałam. –  A to co najważniejsze w życiu, pozostawiłaś bez opieki i kopnęłaś prosto w dupę!
- Liviane Mia Silvano, jak ty się wyrażasz? – Zwróciła mi uwagę. – Ja naprawdę nie mam pojęcia, co się z tobą dzieje, studia chyba przewróciły ci w głowie.
- Na Boga, mamo!
- Cicho! – Warknęła. – Jesteś niewychowana, bezczelna i wredna…
- Dziwisz się, jaka matka taka córka – sarknęłam z perfidnym uśmiechem.
- Zamilcz!
- Liviane?! – Zawołał Chris, wchodząc na taras. – Tutaj jesteś, nie znikaj w ten sposób… o przepraszam.
- Nic nie szkodzi – zreflektowała moja matka z udawanym uśmiechem. – Chyba nie zostaliśmy przedstawieni, Victorie Silvano.
- Kellan Lutz – odpowiedział ujmując dłoń Vicky. – Myli się jednak Pani, poznaliśmy się już kiedyś.
- Nie wydaje mi się – odpowiedziała kobieta. – Można wiedzieć, skąd znasz Liviane?
Mój przyjaciel zrobił duże oczy, po czym objął mnie w tali. Victorie wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia, jak dla mnie obłędny widok.
- Z Mią znamy się od bardzo dawna – wtrącił. – Ale proszę nam teraz wybaczyć musimy znaleźć naszego kolegę. Mam nadzieję, że Rathbone nie zagubił się w tym labiryncie korytarzy…
- Och! Nie gadaj tak – powiedziałam. – Jackson czeka właśnie na Nikki i Michaela, mają przyjechać razem z Robertem i Kristen.
- Szkoda, że wcześniej mi tego nie powiedział – zwrócił się do mnie, a następnie do mojej matki. – Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy.
- Przyjemność po mojej stronie – odpowiedziała Silvano z morderczym wzrokiem skierowanym w moją stronę.
- Na razie, mamo.
Gdy tylko znaleźliśmy się poza zasięgiem wzroku mojej kochanej mamy, z wrażenia pocałowałam Chrisa prosto w usta.
- Dziękuję – dodałam. – To był niezapomniany widok.
- Yyy… możesz to powtórzyć? – Zapytał zdziwiony.
- Co? – Nie zrozumiałam w pierwszej chwili. – Dziękuję.
- Nie to – wyprowadził mnie z błędu.
- Świnia.
- Ale za to z klasą.


Byłam w doskonałym humorze, a mina Vicky cały czas przypominała mi o zdarzeniu sprzed kilku godzin. Pijąc jedno martini za drugim, poznawałam elitę miasta u boku moich towarzyszy. Uścisnęłam dłoń między innymi Hugh Granta i Anthony Hopkinsa, a George Clooney stwierdził, że jestem przeurocza.
Nie obyło się oczywiście bez oficjalnego przedstawienia najbliższych współpracowników Kellana. Kristen okazała się bardzo sympatyczną osóbką, nawet trochę podobną do mnie. Nikki przypominała Jessicę, trochę szalona z nutką irytacji. Za to Robert i Michael to dwa chodzące ideały, przynajmniej tak mi się wydawało.
Na chwiejnych nogach wchodziłam do samochodu razem z Chrisem, on również nie był trzeźwy. Po drodze śmialiśmy się i wygłupialiśmy, jak za dawnych lat. Gdy tylko znaleźliśmy się w jego domu, od razu ruszyłam w stronę barku. Nie miałam dość, a noc przecież jeszcze się nie skończyła. Po godzinie, leżałam na kanapie, a Kellan siedział na podłodze:
- Jestem beznadzijjjjjna – dopadła mnie czkawka-pijawka. – Bezzznadziejnaaaaaa, wlassna atka mnnie nie chce!
Mój przyjaciel z trudem zbliżył się do mnie, kiedy wreszcie dotarł do poziomu kanapy, spojrzał na mnie swoimi na wpół przytomnymi brązowymi oczami.
- Moja też mnie nie chciała – dodał. – I wiesz co, nie jesteś beznadziejna, jesteś wspaniała i cudowna.
Musiała minąć chwila, by mój mózg mógł przyswoić to, co przed chwilą usłyszałam. Tym razem i ja zaczęłam wpatrywać się w jego tęczówki, które ku mojemu zdziwieniu patrzyły na mnie w zupełnie inny sposób, niż zawsze. Poczułam narastające ciepło w okolicach serca, przyjemny dreszcz, który przebiegł wzdłuż kręgosłupa i zmysłowy zapach męskich perfum. Chwilę później nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.



Jeden pocałunek przerodził się w serie namiętnych i głębokich pocałunków, odbierających dech w piersiach. Jednym ruchem przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie. Nie sprzeciwiała się, poddając przyjemności i smaku jego ciepłych ust. Przylgnęła do niego, siadając na nim okrakiem. W tym samym czasie jego usta odbywały wędrówkę po jej smukłej szyi, a dłonie sunęły po udach kobiety.
Dziewczyna jak w transie ściągnęła z niego koszulę, która bez problemu opadła na podłogę uwidaczniając, opalony i umięśniony tors mężczyzny. Ten spojrzał w jej przymglone pożądaniem oczy i ponownie zagłębił się w jej ustach. Ich języki ponownie złączyły się w tańcu rozkoszy, walcząc bezwzględnie o dominację. Po drodze do sypialni pozbywali się nawzajem garderoby. Czarna koktajlowa sukienka, buty, spodnie od garnituru, bokserki, stanik…
Jego dłonie błądziły po zgrabnym ciele Liviane, sprawiając że po jej organizmie rozchodziły się fale ciepła i rozkoszy. Jednym ruchem pozbawił jej koronkowej bielizny, która uwidoczniła całkowicie nagie ciało kobiety. Chwile później dwa ciała stały się jednością, niczym naładowane magnesy przeciwnymi ładunkami. Roskosz zapewniała bliskość, której od tak dawna sobie wzajemnie odmawiali. Oddechy co chwila przyspieszały, lecz serca biły jednym, równym rytmem.  
Po jakimś czasie dwa spocone i nagie ciała, opadły na łóżku nadal złączone w namiętnym uścisku.


           Przebudziły mnie promienie wschodzącego słońca, które przebijały się przez niezasłonięte okno oraz mega wielki kac. Jeszcze nigdy w życiu, tak się nie spiłam – pomyślałam, a po chwili dodałam. – Nigdy więcej! Postanowiłam pomimo wszystko otworzyć oczy i udać się do łazienki.
W tej samej chwili, gdy tylko spojrzałam przed siebie doznałam szoku. Leżałam w łóżku, naga, przykryta jedynie prześcieradłem, a obok mnie spał jakiś mężczyzna. Dobrze, że spał z twarzą odwróconą w kierunku drzwi, bo chyba bym zaczęła krzyczeć, jak opętana. Wzięłam duży wdech i powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Mój wzrok padł na blond, opalonego faceta, którego lewe przedramię zrobił charakterystyczny tatuaż – tybetański symbol szczęścia.
Zalała mnie fala nagłego gorąca, która sparaliżowała moje ciało na tyle, że przestałam oddychać, a ręce zaczęły niebezpiecznie drżeć. Próbowałam wrócić do wspomnień z dnia poprzedniego, jednak ból głowy, kac oraz stres mi to znacząco uniemożliwiał. Zdobywając się na odwagę po kilku minutach, szybkim ruchem zerwałam się z łóżka, zebrałam resztki swojej garderoby z podłogi i zamknęłam się szczelnie w łazience obok sypialni. Nie mogłam trzeźwo myśleć, nie w takiej chwili i na pewno nie w tym miejscu. Pospiesznie ubrałam się w jakąś znoszoną koszulkę Chrisa, włożyłam swoje koronkowe stringi i na palcach zeszłam do salonu, gdzie leżała moja torebka i torba podróżna. 
Wzięłam swoje rzeczy i ponownie zamknęłam się w łazience na dole. Tym razem nie uszło mojej uwadze moje odbicie w lustrze. Prawy policzek i usta były lekko opuchnięte, a na oczach całkowicie rozmazał się makijaż. Jednak w swoich błękitnych tęczówkach ujrzałam coś jeszcze, a mianowicie przerażenie i zbliżający się atak paniki. Na samo wspomnienie swojego przebudzenia, ręce znowu mi zaczęły drzeć, a oddech przyśpieszył. Boże, dlaczego to zawsze przytrafia się mnie – pomyślałam. Nie mogłam się jednak rozkleić, musiałam stąd jak najszybciej zniknąć, by móc spokojnie pomyśleć, a przede wszystkim spróbować zrozumieć, to co zaszło między mną, a moim najlepszym przyjacielem wczorajszej nocy.
  Szybkim ruchem podprowadziłam twarz do porządku i przebrałam się w lniane spodnie i błękitną tunikę. Włosy rozczesałam, związałam w niedbały kok i założyłam ciemne okulary. Pięć minut później opuściłam mieszkanie Chrisa, nie czekając na jego pobudkę.



Kilka minut później zatrzymałam się w centrum, aby kupić kubek olbrzymiej kawy i coś do zjedzenia, mimo, że wiedziałam iż niczego nie przełknę. Wracając do samochodu, rzuciły mi się w oczy nagłówki londyńskich i amerykańskich tabloidów, wpatrywałam się w gazety i nie mogłam wydusić ani jednego słowa.

The Daily Express
Lutz i Rathbone w towarzystwie nieznanej nikomu panny.

The Daily Telegraph
Znamy kolejną dziewczynę Lutza.
Amerykański aktor po raz kolejny prezentował się nienagannie, tym razem podczas bankietu urodzinowego Jamesa Howarda. Jednak nie tylko odświętny garnitur przykuł uwagę paparazzi, lecz przede wszystkim towarzyszka, z jaką Kellan pojawił się na przyjęciu. Nieznana nikomu z imienia i nazwiska ciemnowłosa kobieta, czuła się bardzo swobodnie przy aktorze (zdjęcie po lewej stronie).
Jessica Yale – manager Lutza, niestety nie udzieliła nam kompetentnej odpowiedzi kim jest tajemnicza dziewczyna, która towarzyszyła gwieździe w czasie imprezy oraz na afterparty: „To jego wieloletnia przyjaciółka.”

The New York World
Nikki Red poszła do lamusa, Lutz ma nową dziewczyną.

Daily Mirror
Rathbone pokazuje swoją dziewczynę, a Lutz kipi z zazdrości.

The Sun
Lutz kontra Rathbone- czyli wyścig szczurów o nową pannę do towarzystwa?



Było przed południem, gdy weszłam do mieszkania obładowana w zakupioną w Londynie prasę oraz kubek po pustym latte. Rzuciłam klucze na szafkę w korytarzu, potykając się przy okazji o czarne szpilki Louboutina. Szpilki?
- Paulina? – zawołałam.
- Tu jestem – krzyknęła.
Z prędkością błyskawicy i wielkim uśmiechem wparowałam do kuchni, gdzie moja współlokatorka siedziała przy stole i piła „śniadaniowe” espresso z mlekiem. Nie widziałam jej prawie dwa miesiące, lecz wcale się nie zmieniła. Ciemno-szatynowe, lekko kręcone włosy do ramion, brązowo-bursztynowo oczy i zgrabne kobiece kształty, tym jednak razem opalone tureckim słońcem.
 Paulina – moja bratnia dusza. Znamy się wystarczająco długo, by wiedzieć o sobie dosłownie wszystko, co czasami budzi wiele kontrowersji. Mimo to, zwykle udaje się nam dojść do obustronnego porozumienia. Poznałam ją na studiach, a właściwie w mieszkaniu, które razem miałyśmy przyjemność wynajmować. Tą miłą i szaloną osóbkę cechuje niezwykły temperament, dążenie do wysoko postawionego celu oraz zamiłowanie do archeologii i konserwatorstwa zabytków, które aktualnie studiuje. 
- Witaj Słońce – przywitałam się buziakiem i przytuliłam ją. – Nawet nie wiesz, jak tęskniłam, piękna opalenizna.
- Cześć – odpowiedziała. – Ja również, a ta opalenizna to efekt ciężkiej pracy.
- Na pewno – skwitowałam z uśmiechem. – Przy łopacie.
- A jakże. Ale lepiej opowiadaj co u ciebie?
- U mnie? Po staremu – rzuciłam, przy okazji położyłam gazety na pobliskim blacie.
- Po co Ci te brukowce? Masz znowu jakąś pracę do napisania, czy prowadzisz badania celebrytyzacji?
- Skądże, sprawdzam tylko co w trawie piszczy – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Tak? – Zapytała podchwytliwie. – Zatem co w trawie piszczy? Masz kogoś?
Przysiadłam na kuchennym blacie i wpatrzyłam się w przyjaciółkę, którą obdarzyłam wymuszonym uśmiechem. Nie chciałam jej psuć doskonałego humoru swoimi problemami, postanowiłam zmienić temat.
- Cieszę się, że jesteś.
- Mia? Co jest? - Zareagowała, tym razem ostrożniej.
- Nic – wydusiłam. – Lepiej opowiadaj czy jakiś Turek nie zawrócił Ci w głowie?
- Phi! Ja i Turek, proszę cię. Nawet gdyby się cały świat palił i walił, w życiu nie dzieliłabym łóżka z Turkiem! Nigdy!
Zachichotałam, cała Paulina.
- Ale nie odwracaj kota ogonem, gadaj ale już. Co się stało, że nie tryskasz swoim zaraźliwym entuzjazmem? – spytała.
Cisza.
- No? – Popędziła mnie.
- Bo…
- Szybciej błagam, bo się zmarszczek nabawię – traciła cierpliwość.
- Chodzi o Lutza – powiedziałam wzdychając.
Moja przyjaciółka przewróciła teatralnie oczami i pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Co takiego mogło się stać? – Zapytała lekceważąco, biorąc łyk świeżo zaparzonej kawy. – Kolejny skandal z jakąś tlenioną blondynką?
- Przespałam się z Chrisem – odpowiedziałam cicho.
Nagle dziewczyna wypluła espresso przed siebie, brudząc stół i okoliczne szafki.
- Co zrobiłaś!? – Wrzasnęła, ocierając usta rękawem od wściekle różowego szlafroka.
Spojrzałam w jej kierunku błagalnym wzrokiem, szukając zrozumienia, ta jednak będąc nadal w szoku wpatrywała się we mnie, jak w najnowszą kolekcję sukienek McQueena, niedostępną dla potencjalnych klientek.  
- Nie wierzę! – Wstała, podchodząc do mnie. – Przespałaś się z najlepszym kumplem?
- Tak – wydusiłam, chowając twarz w dłoniach. – Boże, jak mogłam zrobić coś takiego? Tak w ogóle nie powinno być!
- Chwila – powiedziała. – Nie robisz sobie ze mnie jaj, prawda?
- A wyglądam na taką?
- Nie. W takim razie nie wiem co powiedzieć.
- Przytul mnie – poprosiłam. – Mocno.
Od razu podeszła, rozkładając ręce pozwalając się w siebie wtulić, chwilę później poczułam łzy na swoich policzkach.
- Och skarbie – wydusiła, głaszcząc mnie po włosach. – Wszystko się jakoś ułoży.
- Wątpię.
- Nie przepadam za Kellanem, ale nie jest gnojkiem – powiedziała po chwili. – To nie typ faceta, który bierze sobie dziewczynę na jedną noc.
- Ale zupełnie nie o to chodzi Pauline – rzuciłam, odrywając się od niej. – Poszłam do łóżka z najlepszym przyjacielem, byłam pijana – spojrzałam na dziewczynę, która zrobiła zdziwioną minę – Dobra, bardzo ale wiedziałam co robię, tak mi się wydaje – dokończyłam.
- Więc z czym masz problem? Zrobiliście to ok. W dzisiejszych czasach to popularne wśród przyjaciół.
- Błagam cię. Myślisz, że gdybym była trzeźwa też wylądowalibyśmy w sypialni? – Byłam coraz bardziej poirytowana.
- Może – zachichotała. – Sama nie wiem, jesteście jak brat z siostrą.
- No właśnie – przytaknęłam i zrobiło mi się niedobrze.
- Brat z siostrą? – Powtórzyła na głos.
- Dlatego mam problem – dążyłam temat. – Zupełnie nie mam pojęcia, jak się zachować, co chociażby zrobić. Boże jestem taką idiotką…
- Brat z siostrą! – Krzyknęła, lekceważąc moje wcześniejsze wywody. – FUJ! To obrzydliwe!
- Nie mów, że dopiero teraz zrozumiałaś – spojrzałam na nią marszcząc brwi. – To nie czas na żarty, Pinia.
- Zrozumiałam wcześniej, ale właśnie wyobraziłam sobie siebie w podobnej sytuacji z moim bratem. Uhhh…
- Ty to rzeczywiście masz wyobraźnię, szkoda że nie na odpowiednim miejscu – warknęłam.
- Wiem, że czujesz się z tym fatalnie. Ja też bym się tak czuła, Boże ja i Mariusz…
- Ziemia do Pauline! – Krzyknęłam. – Huston we have a problem!
- Wiem, wiem. Więc co teraz zrobisz? – zapytała moja przyjaciółka.
- Nie wiem, muszę pomyśleć, ale najpierw pójdę pod prysznic.
- Zrobię ci jajecznicę, co? – Zaproponowała.
- Dzięki – odpowiedziałam.
Czterdzieści minut później siedziałam na fotelu w salonie, oglądając wybrany przez moją współlokatorkę odcinek Chirurgów i próbowałam zmusić się do jedzenia fantastycznej jajecznicy, niestety bezskutecznie. Mimo, że skupiałam się na oglądaniu serialu, w moich myślach cały czas królował Kellan i przeżycia z ostatniej nocy. 
Prawda była niezwykle bolesna, traktowałam i traktuje Chrisa jak brata, jak najlepszego przyjaciela. Jestem pewna, że sprawy wcale by nie było, gdybym przespała się z kimś innym. W myślach żałowałam, że nie przyjęłam propozycji Jacksona, a na pewno skończyłoby się to w inny sposób. Idiotka. A teraz, naprawdę nie miałam pojęcia, jak się zachować, co chociażby powiedzieć, gdy zadzwoni.
Obraz telewizora powoli się zamazywał, chwilę później nie widziałam już zupełnie nic. Łzy ponownie przysłoniły mi cały świat, a ból głowy stał się nie do wytrzymania. Ostatnie co pamiętam, to zetknięcie mojej głowy z poduszką i ciemność. Usnęłam, oby na długo. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz